Innym życzę przyjemnego czytania, mile będzie widziana ocena w komentarzu!
PROTECTED.
Część 1.
Nic nie zapowiadało, że po dwudziestu trzech latach pobytu w
Stanach Zjednoczonych, nadejdzie dzień, w którym ojciec oznajmi mi powrót do
mojego ojczystego kraju. Nie miałem wiele do powiedzenia, od tego zależała
dalsza kariera zarówno wysoce cenionego agenta tajnych służb specjalnych, jakim
był mój ojciec, jak i moja własna – dobrze płatnego, młodego ochroniarza. Od
najmłodszych lat wiedziałem kim chcę być i kto poprowadzi mnie właściwą drogą
do wymarzonego zawodu. Uczyłem się skrupulatnie na najlepszej uczelni, kończyłem
kursy, brałem przykład od samego mistrza – mojego rodziciela i głęboko
wierzyłem, że osiągnę równie satysfakcjonującą i ważną pozycję w swoim życiu
zawodowym. Wpływy Gordona Kaulitza znacznie ułatwiły mi pewne sprawy, jednak
nie uzależniałem się od jego istotności. Tym razem również postarał się o wprowadzenie
mnie na wyższy szczebel profesji. Po wylądowaniu na paryskim lotnisku
Roissy-Charles de Gaulle, miałem czas jedynie na dojazd do apartamentu, szybki
prysznic i posiłek, albowiem punktualnie o 16:00 obowiązkiem moim było
stawienie się u swojego nowego pracodawcy. Jeszcze przed wylotem z Chicago
dowiedziałem się szczegółów dotyczących przyszłej pracy. Miałem chronić znanego
w każdym zakątku Ziemi modela - niejakiego Billa Trümpera. Uznałem, że ktoś
taki jak on, może być albo uwielbiany, albo nienawidzony, zatem dało się
przypuścić, że praca będzie wymagała większego zaangażowania. Cieszyło mnie to,
bo wiedziałem, że stać mnie na wiele, a to tylko kolejny etap, który pomoże
osiągnąć mi zamierzone cele w tym fachu.
Droga do domu zajęła nam pół godziny, więc na przygotowanie
się mieliśmy godzinę. Ojciec do domu Trümperów wybierał się ze mną, gdyż to on
znał się z menedżerem wymalowanego modela, który bardziej przypominał kobietę,
niż mężczyznę, i zobowiązał się do podesłania najlepszej jednostki chroniącej,
jaką miałem być ja. Gordon miał na głowie o wiele ważniejsze sprawy, niż dbanie
o życie osoby będącej twarzą największych domów mody na świecie. Wziąłem
prysznic, zjadłem coś na szybko i założyłem czarny garnitur. Już po chwili
znaleźliśmy się w Mercedesie z przyciemnianymi szybami, ja na miejscu kierowcy,
ojciec na miejscu pasażera. Prowadziłem z opanowaniem, zastanawiając się, jak
przebiegnie spotkanie. Gordon wydawał się być pewien, że wszystko pójdzie
gładko, co zdradzał jego dobry nastrój. Mosiężna brama otworzyła się przed
autem, co umożliwiło mi wjechanie na teren posesji. Dom był mniej więcej taki,
jak się tego spodziewałem – wielki, wyposażony w piękny ogród i ogrodzony.
Chłopak chce chronić swoje życie, ale jego ludzie wpuszczają obce auto bez
sprawdzenia kto w nim jest i w jakim celu przybył. To pierwszy błąd, który
zauważyłem. Zaparkowałem i wraz z ojcem wysiadłem z samochodu, kierując się do
wejścia. Drzwi otworzyła kobieta, najprawdopodobniej należąca do tutejszej
służby, bo właśnie na to wskazywał jej ubiór. Od razu zostaliśmy zaproszeni do
środka. Przeszliśmy do salonu, gdzie wśród kilku osób, a w tym modela, odbywała
się jakaś pochłaniająca dyskusja. Mężczyzna, na którego prośbę się stawiliśmy,
podszedł do nas i uprzejmie przywitał, uprzednio okazując spore zadowolenie
widokiem mojego ojca.
- Dobrze Cię widzieć, Gordon. – uścisnęli sobie dłonie, po
czym mój towarzysz uznał, że ulotni się na parę chwil. Szybko odnalazł
kolejnego starego znajomego, angażując go od razu do rozmowy.
- Więc Ty jesteś Tom Kaulitz, zgadza się? Miło Cię poznać,
młody człowieku. Christian Mueller. – przedstawił się i wyciągnął dłoń, którą
mężnie uścisnąłem.
- Mnie również bardzo miło, panie Mueller. – ledwo zdążyłem
odpowiedzieć, a mężczyzna już wskazywał na wysokiego, czarnowłosego i niezwykle
szczupłego chłopaka, przywołując go jednym gestem. Ten zakończył dyskusję i z
rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej powoli podszedł w naszą stronę. Jego
wzrok zdradzał niewiele, jednak jego stosunek do całej sprawy zaraz się
wyjaśnił.
- Tom Kaulitz. – przedstawiłem się, wyciągając rękę, na co
on odpowiedział lekkim uściskiem i dorzucił z powątpiewaniem: ‘Bill Trümper’.
- On? – zapytał po chwili kpiącym tonem, nie odwracając oczu
od mojej twarzy. Znosiłem jego wzrok bez większej trudności. Christian od razu
uspokoił go swoimi zapewnieniami o moich nad wyraz dobrych kwalifikacjach,
przygotowaniu do zawodu i doświadczeniu. Czarnowłosy przyglądał się mi jeszcze
przez jakiś czas, a jego kąciki ust uniosły się lekko w górę.
- Jeżeli chcesz mnie chronić, nie oczekuj ode mnie zmian. To
Ty będziesz musiał nadążyć za mną, a nie ja za Tobą. – sprecyzował z powagą,
oczekując jakiejkolwiek reakcji. Uśmiechnąłem się nieznacznie i ze spokojem
odparłem:
- Myślę, że to wiele tłumaczy i chyba wszystko jest jasne.
Nie mogę chronić osoby, która mi to uniemożliwia. – zwróciłem się do menedżera
i zaobserwowałem na jego twarzy wyraźne zdziwienie.
- Nie, nie, oczywiście Bill zgodzi się na wszystko, co
będzie miało na uwadze jego dobro…
- W randkach też mi będzie towarzyszył? – wtrącił model z
szyderczym uśmiechem, nie pozwalając Christianowi na dokończenie.
- Jeśli będzie to konieczne, owszem. – odpowiedziałem,
zachowując cały czas powagę. Bill otworzył usta w niemym proteście i spojrzał z
narastającą złością na menedżera.
- Pewnie, pozbawcie mnie życia prywatnego, przecież wcale go
nie potrzebuję! Zamknijcie mnie w tym cholernym domu i pilnujcie każdego mojego
kroku!
- Bill, uspokój się. Doskonale wiesz, że to dla Twojego
dobra. Jakiś psychopata biega za Tobą z bronią, a Ty…
- Ani słowa więcej. Rozumiesz? Ani słowa więcej. Żaden dupek
ze spluwą mnie nie zastraszy. Zróbcie z tym, co chcecie, ja mam dość. – uciął,
nie przyjmując już żadnego argumentu więcej i odszedł. Powiodłem za nim wzrokiem.
Mojej uwadze nie umknęło krótkie spojrzenie, jakie rzucił mi ukradkiem.
- Biorę to.
- Słucham?
- Biorę tę robotę. Zacznę od wprowadzenia zmian w systemie
ochrony posiadłości, potrzebuję też dobrego kierowcy i przynajmniej jednego
człowieka w rezerwie. – oznajmiłem bez ogródek. Twarz mężczyzny zmieniała wyraz
z każdym moim kolejnym słowem, co w efekcie przywołało zadowolenie z jego
strony. Zaprowadził mnie oraz Gordona do sporego gabinetu, gdzie precyzyjnie
omówiliśmy szczegóły i wszelkie formalności. Moje wynagrodzenie sprowadzało się
do 3000 € tygodniowo, zaś sam kontrakt podpisałem na okres czterech miesięcy z
możliwością przedłużenie go w dowolnej chwili. Opuściliśmy gabinet wspólnie z
Christianem, który od razu zwrócił się do zebranego towarzystwa w salonie.
- Podpisaliśmy kontrakt, uzgodniliśmy wstępnie parę kwestii,
resztę ustalimy na dniach. Uznałem, że konieczne jest, aby Tom zajął domek dla
gości na czas kontraktu, by być w pełni dyspozycyjnym. – nikt nie wyraził
sprzeciwu, prócz jednej osoby.
- Świetnie. – rzucił kąśliwie Bill, co wprawiło mnie w
lekkie rozbawienie, jednak pozwoliłem sobie jedynie na niezauważalny uśmiech. Czas
mnie ponaglił, bo jeszcze dziś musiałem tutaj wrócić i zaprowadzić porządek
wśród ludzi czuwających nad ochroną domu. Gordon pożegnał wszystkich bardzo
formalnie i razem skierowaliśmy się do wyjścia, odprowadzeni przez tę samą
kobietę, która wcześniej nas tutaj wpuściła. Już miałem wsiadać do samochodu,
kiedy usłyszałem za sobą głos Billa, a gdy odwróciłem się w jego stronę, mogłem
zauważyć dokładnie tę samą buntowniczą postawę, jaką widziałem przy pierwszej
konfrontacji z nim. Poszedłem bliżej, czekając na to, co miał do powiedzenia.
- Naprawdę jesteś taki dobry, jak mówił Chris? – zapytał z
nutką wątpliwości w głosie, przechylając lekko głowę na bok.
- Inaczej nie odważyłbym się nawet tutaj stawić.
- I naprawdę będziesz umiał powstrzymać przede mną tego
psychopatę? – dorzucił po chwili, okazując nieco więcej zaciekawienia.
- Tego wymaga moja praca i do tego będę dążył. – odpowiedziałem
zgodnie z prawdą, a na jego jasnej twarzy pojawił się uśmiech bardziej
nacechowany smutkiem, niż radością.
- Każdy poprzedni tak mówił. – wzruszył ramionami i odwrócił
się w stronę drzwi, ruszając w ich kierunku.
- Ja nie jestem każdy. – sprecyzowałem, na co czarnowłosy
odwrócił głowę przez ramię i niemal szeptem odrzekł coś, co w jego mniemaniu
usłyszał tylko on sam. Wiem.
Wróciłem do auta dopiero wtedy, gdy model zniknął z mojego
pola widzenia. Ojciec wyglądał na przepełnionego dumą, co od razu potwierdziło
się w jego słowach.
- Coraz lepiej, synu. Oby tak dalej. Jedźmy już, mam do
załatwienia jeszcze sporo spraw. – ponaglił mnie po czym odpaliłem silnik i
wyjechałem z posesji Trϋmperów. Podrzuciłem Gordona w pewne miejsce i sam wróciłem
do domu. W salonie opadłem bezwładnie na kanapę, wypuszczając powietrze z płuc
przez wargi z cichym świstem. Zapowiadały się ciężkie, ale zapewne pożyteczne i
przychylne dla mojej kariery cztery miesiące. Przynajmniej cztery miesiące.
Choć osobiście nie sądziłem, by czarnowłosy był skory do dłuższej pracy ze mną.
Powoli zacząłem przygotowywać się do powrotu, próbując o niczym nie zapomnieć.
nie ukrywam, że mimo wszystko wstęp podoba mi się najbardziej, haha! :-D i również mam nadzieję, że wytrwam z Tobą do końca opowiadania, bo nie jest to takie łatwe, ale przynajmniej jest śmiesznie, kiedy powstają takie nasze Trudne Sprawy, prawda? XD
OdpowiedzUsuńco do samego opowiadania... pisałam Ci dzisiaj parę razy, że mi się mega podoba, i że będę Ci truć pewną część ciała, żebyś pisała dalej. <3
to jest naprawdę świetne, zapowiada się ciekawa historia ;-) czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! ;-)
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego! Przeczytałam raz, ale zrobię to chyba po raz kolejny. Masz dziewczyno talent. :-D Chcę już kolejną część, nanana. <3
OdpowiedzUsuńNIE WIERZĘ! Sherilyn i pomoc Batmanka.. ale będę się zaczytywać w tym. ;-) - kitas.
OdpowiedzUsuńTom jak ochroniarz Billa... Ciekawa historia xD Zainteresowało mnie to opowiadanie, więc na pewno będę śledziła każdy odcinek. Życzę duuużo weny twórczej :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńGENIALNE <3 Przeczytałam to 2 razy i już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka : )
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że nasz drogi Ochroniarz i nasz model będą ze sobą kręcić <3 .
Aż na samą myśl mi duszno ^^ Pisz dalej i powiadom mnie u mnie o kolejnej części :) :*
Zapraszam do mnie : http://tyjestesding.blogspot.com/
I mi się bardzo podoba. Pomysł, ogólna koncepcja na 6! Lubię taką postawę Toma - pewny siebie, świadomy swoich możliwości. I Bill także mi się podoba - dumny, nieco pyszny z odrobinę zadartym nosem. To na pewno będzie dobre połączenie. Nie zniechęcaj się, pisz dalej, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńCo do zapisu, mam dwie maleńkie uwagi - nie odbierz tego źle, to po prostu drobne rady. Po pierwsze, w opowiadaniu 'cię', 'tobie' pisz małymi literami; wielkich używa się tylko w zwrotach grzecznościowych typu list.
Druga sprawa:
" - Mnie również bardzo miło, panie Mueller. – ledwo zdążyłem odpowiedzieć, a mężczyzna już wskazywał na wysokiego, czarnowłosego i niezwykle szczupłego chłopaka, przywołując go jednym gestem. Ten zakończył dyskusję i z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej powoli podszedł w naszą stronę. Jego wzrok zdradzał niewiele, jednak jego stosunek do całej sprawy zaraz się wyjaśnił.
- Tom Kaulitz. – przedstawiłem się, wyciągając rękę, na co on odpowiedział lekkim uściskiem i dorzucił z powątpiewaniem: ‘Bill Trümper’."
Mam na myśli drugą część dialogu. Wciąż wypowiada to ta sama osoba, więc dialog bez akapitu, tylko w dalszym ciągu poprzedniej wypowiedzi. Nic więcej. :) To takie drobne szczegóły, jestem przewrażliwiona na ich punkcie, przepraszam, jeśli w jakiś sposób Cię uraziłam. Poza tym, bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz i nie mogę się doczekać następnej części. Mam nadzieję, że pojawi się już wkrótce. :)
Dziękuję bardzo za miłe słowa i cenne uwagi! Oczywiście nie mam Ci niczego za złe, w końcu jestem człowiekiem i również popełniam mniejsze czy większe błędy. :-D Na pewno postaram się unikać tych, które wymieniłaś wyżej!
UsuńTo Opowiadanie jest najlepsze
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejna część :*
Weny!
Ps..
Mam nadzieję ze nie będziesz pomijala w przyszłości scenek +18 ;D
Pozdrawiam.
KiroBilla